Ten chleb zalazł mi za skórę. Bo miał być ukoronowaniem mojej znajomości z kaszą jaglaną, a był sporym niewypałem. Dlatego też ciągle mi w głowie siedziało, że muszę go zrobić jeszcze raz. I dziś nadszedł ten dzień. Zrobiłam go ściśle według przepisu Tosi (noooo, może oprócz wielkości foremki, ale wolę chleby dłuższe a niższe). Ciasto było niemożliwie niefajne, klejące, gęste, no nie lubię takiego. Do tego wyrastało naprawdę długo, mimo żaru za oknem. Ale za to sam chleb, mmmm, no miodzio! I tym razem kroił się bez zarzutu, ze skórką nie działo mi się nic dziwnego ;)
Awansował do czołówki ulubionych.
Super, w przekroju prezentuje się fantastycznie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Tosia.