Był urlop, był czas na czytanie, więc Hamelman pękł wreszcie. Podchodziłam do tej książki z rezerwą (raczej nie zawierzam szumnym opisom typu "biblia chleba", nawet, jeśli są wypowiadane przez lubiane przez mnie blogerki ;)). A się okazało, że powinnam zaufać! Jednym z przykładów jest zaparowywanie piekarnika przed włożeniem do niego chleba. Do tej pory myślałam, że jest to tylko wymysł bogatych pań, co to mają piekarnik z parą i lubią się nim chwalić. A tu Pan Jeffrey spokojnie na łamach książki mi tłumaczy że nieeee, że to potrzebne jest, bo jak jest para to się wolniej skórka rozwija i chleb jeszcze sporo rośnie. Logiczne? No logiczne! Na dodatek się sprawdza - no czad! Od teraz zawsze będę spryskiwać ścianki piekarnika wodą!
A teraz przepis. W książce zazwyczaj podane są proporcja na 2 duże bochenki (oraz obok ilości hurtowe dla piekarzy ;)). Ja zrobiłam z połowy porcji i takie też proporcje poniżej podaję.
Chleb z siemieniem lnianym - Jeffrey Hamelman
Zaczyn:
- 182 g mąki żytniej chlebowej
- 145 g wody
- 20 g zakwasu (w oryginale 8g, ale mi się "sypnęło"...)
Zaczyn przygotować i odstawić na 14-16 godzin w temperaturze 21 stopni (ja oczywiście temperatur nie przestrzegam, bo żywcem nie mam jak w kawalerce...).
Namoczone ziarno:
- 46 g siemienia lnianego
- 136 g wody
Siemię zalać zimną wodą, przykryć szczelnie folią spożywczą i odstawić.
Ciasto właściwe:
- 91 g mąki żytniej chlebowej
- 182 g mąki pszennej chlebowej
- 57 g wody
- 8 g soli
- 3 g drożdży suchych
- namoczone ziarno
- zaczyn
Wszystkie składniki włożyć do misy i wymieszać (3 minuty na pierwszej prędkości i 4 minuty na drugiej). Książka podaje, że wymagana temperatura ciasta to 27 stopni. Od siebie dodam, że ciasto jest kleiste i niefajne, jak to żytnie ;)
Po wymieszaniu ciasto przykryć i odstawić na 30-45 minut. Po tym czasie ciasto wyjąć i uformować bochenek o podłużnym lub okrągłym kształcie (u mnie standardowo - foremka; kiedyś się wezmę za składanie ciasta, ale jeszcze to nie ten czas). Odstawić do wyrośnięcia na 50-60 minut.
Piekarnik nagrzać do 240 stopni. Włożyć chleb i piec 15 minut. Po tym czasie obniżyć temperaturę do 230 stopni i piec 30-35 minut dla niewielkich bochenków i 40-45 minut dla bochenków większych. U mnie było to 40 minut, ale przykrywałam chleb folią już po pierwszych 25-ciu.
Bochenek wyjąć, odstawić na kratkę, przykryć lnianą ściereczką. Najlepszy, wiadomo, dopiero na dzień następny. I tym razem udało mi się doczekać :) Chleb jest bardzo smaczny. Na pewno byłby smaczniejszy jakbym nie przysmoliła skóry, ale cóż, nie nauczyłam się jeszcze ;)
Ciasto po wyrastaniu
Przed włożeniem do piekarnika (po drugim wyrastaniu)
Tuż po wyjęciu
i w przekroju
Chleb dodaję do sierpniowej listy "Na zakwasie i na drożdżach" - fantastyczna sprawa, niesamowita kopalnia pomysłów na kolejny chleb. Ostrzegam - jeśli nie macie teraz czasu - nie klikajcie, bo utoniecie na długie godziny ;)
Dzień dobry:)
OdpowiedzUsuńBardzo tu u Ciebie apetycznie. Aż pachnie ze zdjęć.
O patrz jaki zbieg okoliczności! Ja właśnie siedziałam u Was!
UsuńDzięki za dobre słowo :)
Fajnie wyglada ten chlebus, baardzo pysznie mu z oczu patrzy :) A ja wlasnie probuja sama zakwas zrobic, karmie go od kilku dni i mam nadzieje ze w weekend tyz cos upieke :)
OdpowiedzUsuńUuuuuuuuu, to graty! Ja właśnie znajomej wysłałam słoiczek z zakwasem ;) Może dojdzie żywy :P
UsuńJeżeli już o hodowli mowa,to u mnie mnożą się jogurtowe bakterie L+ od doktor Kempisy.
UsuńZasilacz od lapka robi za grzałkę,hehe
O! A jaką masz jogurtownicę?
UsuńTaką jak grzałka ;)
UsuńUżywam lodówki turystycznej.
Oo! Jak dasz radę to cyknij zdjęcie i się pochwal!
UsuńKoniecznie go zrobię, pysznie wygląda:-)
OdpowiedzUsuńZaraz idę do kuchni zakwas znowu podkarmić. Wszystkie Twoje chleby piękne, aż mi się zachciało takiego na zakwasie. Za tydzień, przy wolnych dniach sobie zrobię :D
OdpowiedzUsuń