W sumie to sprawa jest tak banalna, że nie wiem czy powinnam o niej pisać. Ale może znajdzie się ktoś, kto nie wie jak zrobić purée z dyni? Otóż robi się to tak, że kroi się dynię na dowolne kawałki (byle nie na połówki, bo tak może się nie zrobić w podanym czasie). Piekarnik nagrzewa się do 180 stopni, wstawia dynię na godzinkę, studzi ją, żeby sobie paluchów nie sparzyć. Po czym zdejmuje się skórę, miąższ spokojnie będzie można rozciapać tłuczkiem do ziemniaków, ale można też to zrobić normalnie - blenderem. Gotowe purée przelewa się do pojemników i wstawia do lodówki, zużywa w miarę potrzeby, albo mrozi na później. Ja zawsze mam w lodówce solidne zapasy na zimę :)
Serdecznie Wam polecam moje (od niedawna) ulubione gofry (te z poprzedniego postu).
A nie można po prostu ugotować obraną ze skóry i zblendować na mus. Ja nie mam piekarnika i tak robię. Pakuję w słoiki i pasteryzuję. Mam pewność, że przechowają się w doskonałym stanie, po otwarciu słoika, trzeba zużyć resztę dość szybko. Robię tego dość dużo, bo dynia ma wiele dobroci, taką czystą bez dodatków, można póżniej doprawić w zależności od tego, co chce się z niej zrobić - inaczej na zupę, inaczej do deserów itp. Pozdrawiam - Ewa
OdpowiedzUsuńHej Ewo! Skoro tak robisz, to widać można ;) ja jednak wolę piekarnik - wydaje mi się, że jest mniej roboty. Skóra sama odchodzi od miąższu, nie muszę jej obierać. Kroić dyni też za bardzo nie muszę, żeby mi się w garnku zmieściło. No i pilnować, żeby się nie przypaliło. Ale dobrze wiedzieć, że gotowana też daje radę :) alternatywa dle ludzi bez piekarnika.
UsuńMożna, tylko surową obiera się dużo trudniej ;)
Usuń